Tradycyjne babcine chińskie przysłowie mówi: „Jedz rano jak cesarz, w południe jak szlachcic, a wieczorem jak żebrak”

środa, 14 kwietnia 2010

"Czy wiesz, co jesz?"

Kilka tygodni temu natknęłam się na informacje w gazecie, że ukazała się nowa książeczka - poradnik: Czy wiesz, co jesz? Poradnik konsumenta, czyli na co zwracać uwagę, robiąc codzienne zakupy (Wydawnictwo publicat, cena ok 25 zł w detalu). Książka została opracowana bardzo starannie i przejrzyście przez dwie panie: Katarzynę Bosacką, dziennikarkę prasową i telewizyjną, i dr Małgorzatę Kozłowską-Wojciechowską, specjalistkę w zakresie chorób wewnętrznych i układu pokarmowego oraz żywienia.

Zawsze jestem ciekawa takich książek - poradników. Sporo wiem o jedzeniu w ogóle, na co uważać, co mi służy itp. Jednak zostałam mile zaskoczona. Książeczka w sposób zwięzły (informacje są uporządkowane, podzielone na krótkie rozdziały:  Śniadanie, Drugie śniadanie, Obiad, Podwieczorek, Kolacja, jest legenda oraz mity i fakty dot. danego produktu) podaje ważne informacje dla naszego zdrowia i dobrego samopoczucia. Ma za zadanie pomóc nam, klientom - konsumentom, w codziennych zakupach - doborze odpowiednich, zdrowych i pełnowartościowych produktów.

Na pierwszy rzut wybrałam soję, która uważana jest za cudowne remedium - substytut mięsa. Już kilka lat temu nauczyłam się nie ufać reklamom i zbyt wielkiemu entuzjazmowi okazywanemu "nowym" produktom. I cóż, nie myliłam się. Spożywanie soi bardziej szkodzi - to zwykły "zapychacz" dodawany obecnie do wszystkiego i w dodatku często modyfikowany genetycznie - na pewno nie uzdrawia...

Jedziemy z tym koksem;)

Zacznę od tego, że zalecana dawka soi to spożywanie jej raz lub dwa razy w tygodniu. Obecnie soja jest dodawana do: wędlin, zup, sałatek, mleka w proszku, pasztetów, ciastek, batonów, chleba. Wzbogaca się nią paszę dla bydła i kurcząt. Nie jest prawdą, że jest bardziej wartościowa, niż mięso. Fakt, zawiera białko, ale mięso ma więcej lepiej przyswajalnego żelaza, a zwykłe mleko - wapnia i wit. D. Nie jest prawdą, że produkty sojowe są hypoalergiczne - jest to silny alergen, który działa podobnie, jak mleko krowie. Soja nie jest polecana osobom, które chorują na nowotwory, zawiera bowiem fitohormony, które stanowią doskonałą pożywkę dla raka. Działa to też w drugą stronę (plus dla soi) - naukowcy w Hongkongu po serii badań doszli do wniosku, że soja buduje tkankę kostną (dot. to tylko kobiet), a więc zapobiega osteoporozie oraz pomaga przejść łagodnie okres menopauzy. Produkty sojowe nie powinny być podawane dzieciom do roku życia, chłopcom oraz, w nadmiarze, mężczyznom - fitohormon to hormon podobny do estrogenu, gdy jest go za dużo, blokuje wydzielanie testosteronu. Powinny ich także unikać osoby mające problemy z tarczycą (związki należące do tioglikozydów blokują wiązanie jodu i produkcję tyroksyny, która jest istotna w wytwarzaniu hormonów tarczycy).

Inne plusy soi: zawiera potas, żelazo, magnez, fosfor, wapń, lecytynę. Korzystnie wpływa na pamięć i prawidłowe funkcjonowanie mózgu. W jej "konstytucji" znajdują się przeciwutleniacze, które zapobiegają miażdżycy i chorobom serca.

Ciekawostka: na Wschodzie soja jest używana (od starożytności) jako nawóz... Jej wiele ciężkostrawnych składników i mnóstwo białka doskonale nawozi glebę. Dopiero poddana fermentacji staje się przyswajalna dla ludzkiego organizmu. I takie też jej postaci należy jeść - osobiście znam to z kuchni japońskiej - miso (pasta ze sfermentowanej soi, z której można zrobić pyszną zupę!), shoyu i tamari (sosy sojowe), tempeh. Polecam też smażone tofu - przysmak japoński. Palce lizać!

Na koniec, żeby was dobić:
1 parówka sojowa 198 kcal a 1 parówka mięsna 130 kcal
pasztet sojowy niskokaloryczny 305 kcal w 100 g a drobiowy 270 kcal
mleko sojowe to w 100% produkt roślinny, więc jeśli zobaczysz reklamę, że nie zawiera cholesterolu, to jest to oczywista oczywistość. Cholesterol zawierają tylko produkty pochodzenia zwierzęcego.

Chciałabym też zaznaczyć, że nie jestem przeciwko wegetarianizmowi w ogóle (sama pomału zmierzam w tym kierunku). Jestem za wegetarianizmem, ale "z głową"!;)
PS. Zupa z orkiszem była boska...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz